Dobre czasy - średniowieczny przewodnik po mieście
"Dobre czasy" mają co najmniej kilka nieoczywistych motywów w pełni zrozumiałych tylko dla stałych użytkowników Szkoły nawigatorów.
Życzę więc Państwu dobrej zabawy przy ich odnajdywaniu, ewentualnie tłumaczeniu i rozwijaniu osobom niezwiązanym z SN.
WOLNY RYNEK, CZYLI PRZEWODNIK PO MIEŚCIE
Miasto to nie tylko ograniczona murami przestrzeń wypełniona domami, ale przede wszystkim zamknięta i zgrana społeczność ludzi żyjących zgodnie z nadanymi przez władcę przywilejami. Nie znaczy to, że obcy nie mieli tu wstępu – wręcz przeciwnie. Chętnie witano przybyszów, czasem nawet z drugiego końca świata, o ile tylko można było ubić z nimi dobry interes.
Panie mój, potężny władco niezmierzonych ziem, polepszycielu spraw mnogich ludów, pogromco niewiernych, oby pomyślny był koniec twych poczynań.
Zgodnie z twoim życzeniem, twój pokorny i uniżony sługa przemierzył tutejsze ziemie wzdłuż i wszerz, odwiedzając każde miasto i przyglądając się bacznie sprawom jego mieszkańców. Co zobaczyłem zgodnie z zaleceniem, opiszę poniżej w najdrobniejszych szczegółach.
Nowe miasto zakłada się zawsze za zgodą i wiedzą księcia, najczęściej przy szlaku handlowym, w odległości dwunastu mil od innych miast, których pokonanie zajmuje dzień jazdy wozem. Władca nadaje osadnikom różne prawa, ustala przyszłe podatki i czas na urządzenie się, kiedy nie muszą ich płacić. Potem pan przysyła geometrów. Jeśli w tym miejscu jest już jakaś osada, spłaca się jej mieszkańców, rozbiera domy i scala działki. Następnie wyznacza wszystko od nowa. Najpierw sznurami tyczy się prostokątny, przelotowy rynek, który jest sercem miasta. Mierzy on mniej więcej dwieście na dwieście pięćdziesiąt łokci, ale bywają i dwa razy takie. Tu codziennie odbywa się handel lokalny, raz w tygodniu większy targ, a dwa razy w roku duże jarmarki połączone ze świętem kościelnym. Wtedy do miasta zjeżdżają kupcy z dalekich nawet stron. W ogóle handel jest tym, co daje miastom sens istnienia. Dlatego książę z własnej kieszeni wystawia na rynku kramy i jatki rzeźnicze.
Ratusz – siedzibę władz miasta – buduje się dopiero po wielu latach od jego założenia. Najpierw bowiem rajcy obradują w kościele i tam przechowują dokumenty. Dopiero kiedy znacznie się wzbogacą, stawiają na rynku wieżę, na piętrach której mieści się archiwum, a w piwnicach więzienie. Po upływie kolejnych dziesięcioleci przy wieży powstaje reprezentacyjny ratusz – symbol mieszczańskiej potęgi. Przy nim zaś inne miejskie budowle – odwach i waga. W pierwszym siedzibę ma straż miejska, drugi służy do kontroli miar i odważników, jakich handlarze używają na rynku.
Z rynku wychodzą ulice o szerokości osiemnastu łokci, po trzy na każdą stronę. Pomiędzy nimi obrysowuje się działki o długości siedemdziesięciu i szerokości trzydziestu łokci. Kiedy miasto się rozbudowuje, dzieli się je wzdłuż. Na każdej wąskiej połowie od frontu, przy głównej ulicy stawia się dom. Na parterze budynku znajdują się warsztat i magazyn, na górze izba sypialna dla gospodarzy i czeladzi. Na tyłach działki stawia się drewniane oficyny, szopy, kuchnię i wychodek. Ten ostatni raz na kilka miesięcy opróżnia się wiadrami i wywozi na pole. Od sąsiadów odgradzają się murem wysokim na sześć–siedem stóp. Takich parceli jest około sześćdziesięciu, co wystarcza potem na tysiąc mieszkańców – i tylu liczy tu sobie większość gmin. Tylko kilka największych miast, powstałych zazwyczaj jeszcze za czasów rzymskich, ma od dziesięciu do dwudziestu tysięcy głów.
Pomiędzy kwartałami zabudowy pozostawia się ulice. Większość z nich wykłada się drewnem albo zostawia bez utwardzenia. Tylko rynek i najważniejsze do niego dojazdy wykłada się kamienną kostką. Trwa to zazwyczaj wiele lat i pochłania ogromne sumy, tysiące groszy rocznie. Ale muszą to czynić, inaczej naniesiona ziemia powoli zasypuje ich sklepy i to, co było parterem, po dwudziestu–trzydziestu latach staje się piwnicą. Uliczki biegnące na tyłach działek są węższe, na środku każdej wykopany jest rynsztok, do którego spływają nieczystości z podwórek. Tam też mieszkańcy wrzucają różne odpadki. W czasie deszczu jego zawartość spłukiwana jest do fosy. To, co zostanie, specjalnie wynajęty grabiarz pakuje na wózek i wywozi do rzeki.
Jeden kwartał przylegający do rynku przeznaczony jest zazwyczaj pod kościół. To pierwszy murowany budynek w mieście, bywa, że powstaje zanim wytyczy się ulice. Tutaj nie tylko mieszkańcy schodzą się na modły, ale też obradują, handlują i składają swoje cenniejsze towary. Przy parafii mieszczą się też cmentarz, szkoła, szpital i przytułek dla biedoty. Z czasem, gdy mieszkańców przybywa w mieście powstaje więcej parafii – po jednej na około dwustu mieszkańców, pojawiają się też klasztory. Księża i zakonnicy tworzą osobny stan, który nie podlega miejscowym sądom, tylko biskupowi. Katedra, pałac biskupi i inne kościelne budynki otoczone są osobnym murem i wyłączone spod miejskich praw.
Co do miejskich obwarowań – są zawsze okrągłe lub owalne, bo wtedy obwód jest najmniejszy, a więc i najtańszy w budowie. Mury to bardzo droga sprawa, każdy metr kosztuje kilo srebra, więc często stawia się je dopiero kilkadziesiąt lat po założeniu miasta. Wcześniej zastępują je wały z ziemi i zaostrzonych pali. W obwarowaniach buduje się baszty i bramy. Te na noc trzyma się zamknięte, więc jeśli ktoś dotrze do miasta po zmroku, musi nocować na zewnątrz.
Ale teren zamknięty w murach to tylko setna część miasta. Wokół niego tyczy się pola uprawne (średnio wielkości jakichś sześćdziesięciu łanów) przeznaczone dla mieszkańców. Prawie połowa z nich zajmuje się bowiem rolnictwem i hodowlą. Wokół miasta powstają drewniane zabudowania folwarków, magazyny i gospody. Nad rzeką buduje się nabrzeże z dokami, dźwigiem i komorą celną. W pobliżu swoje warsztaty zakładają garbarze. Poza tym wszędzie pełno jest młynów wodnych i wiatraków, które przerabiają zboże na mąkę, ale też spilśniają wełniane tkaniny, mielą korę do garbowania lub kują żelazo.
Ale większość mieszczan uprawia rzemiosło i handel. Ten zawsze odbywa się na rynku i przyległych mu ulicach. Zgodnie z ich prawem sprawiedliwą i legalną transakcję można przypieczętować tylko pod gołym niebem, za dnia i przy świadkach. Dlatego pierwszą, nie licząc kościoła, budowlą wspólną w mieście są kramy, w których codziennie wystawia się różne towary: naczynia, broń, igły, noże, kapelusze, buty, torebki, pasy i inne. Dla potrzeb mieszkańców w jatkach handluje się świeżym mięsem, są kramy z pieczywem i miejscowym piwem, a okoliczni chłopi przywożą masło, sery, korzonki, zioła. Najważniejsze są jednak sukiennice, czyli miejsce, w którym sprzedaje się sukno. A to, jak wiesz, Panie, towar dość drogi, dla każdego niezbędny i do tego lekki – idealnie nadaje się więc na handel między odległymi nawet krajami.
Sukiennicy, zwłaszcza ci sprzedający hurtowo, są najbogatszymi ludźmi w mieście, wiele podróżują i rozumieją więcej niż inni. Można z nimi prowadzić poważne interesy.
Co do władzy – na początku, zaraz po założeniu miasta – sprawuje ją wójt wyznaczony przez księcia. Reprezentuje on jego interesy, sprawuje sądy, pobiera podatki, a w razie potrzeby służy konno w armii. W zamian ma ogromne przywileje – pobiera szóstą część dochodów z czynszów, trzecią część kar sądowych, otrzymuje kilka działek i kramów. Urząd przechodzi z ojca na syna.
Jest też rada miasta z burmistrzem na czele wybierana spośród siebie przez patrycjat – grupę najbogatszych obywateli. Są to zazwyczaj kupcy, którzy mają kontakty nawet w odległych rejonach świata. Dla lepszego prowadzenia interesów handlarze tacy zawiązują grupy zwane gildiami, które łączą ze sobą wiele miast. Początkowo rada zajmuje się mniej ważnymi sprawami, ale z czasem, kiedy patrycjat wzbogaci się mocno i zyska na ważności, wykupuje od księcia prawo do samodzielnego zarządzania miastem. Wtedy to burmistrz staje się faktycznym panem miasta, znika urząd wójta, a razem z nim wszelka kontrola. Bywa, że duże i bogate miasta, choć formalnie podlegają księciu, działają całkiem wbrew jego interesom. Dlatego, mój Najjaśniejszy Panie, z myślą o tym warto zwracać się do nich w różnych sprawach, lecz dyskretnie i bez wiedzy ich władcy.
Poniżej patrycjatu znajduje się pospólstwo: rzemieślnicy, drobni kupcy i wszyscy inni, którzy mają swoje domy i prowadzą w nich małe interesy. Przedstawiciele różnych rzemiosł – piekarze, szewcy, płatnerze czy murarze – łączą się w osobne grupy zwane cechami. Każdy cech ma swoje prawa i obowiązki spisane i zatwierdzone przez radę miasta prawa i obowiązki, pomaga swoim członkom, szkoli nowych uczniów, ustala ceny usług i towarów. Nikt spoza cechu nie może wykonywać w mieście zawodu. Pospólstwo płaci ustalone podatki, w razie potrzeby uczestniczy w obronie miasta, ale w decyzjach władz niewiele ma do gadania. Co oczywiście im się nie podoba, dlatego co bogatsze cechy próbują to zmieniać.
No i jest jeszcze biedota: czeladnicy, sezonowi robotnicy, służba, żacy i inne huncwoty bez grosza i własnego kąta. Tych łatwo jest przekupić i namówić do awantur. Pod lada pretekstem gotowi są wszczynać zamieszki, palić i rabować. Władze surowo karzą za takie wybryki, ale i tak chętnych nigdy nie brakuje. Z takiej zaprawionej w ulicznych bijatykach biedoty rekrutują się oddziały całkiem niezłej piechoty gotowej walczyć dla każdego, kto zapłaci w złocie.
Każde ich miasto jest jak osobny, zamknięty w murach świat, w którym panuje krucha równowaga. Każdy należy tu do jakiejś grupy, często dochodzi między nimi do sporów, ale wszyscy zachowują lojalność wobec miasta. To ich ojczyzna i dla jej interesów są w stanie wiele poświęcić, także lojalność wobec swojego króla, co dobrze wróży naszym interesom tutaj. Tymczasem kończę już swój list, który, mam nadzieję, prędko dotrze, Panie, przed Twoje czcigodne oblicze, i wracam do obowiązków, które raczyłeś mi w swojej łaskawości wyznaczyć.
Twój uniżony i pokorny sługa
Mahdi
tagi: średniowiecze miasto dobreczasy
Zyszko | |
30 listopada 2022 11:09 |
Komentarze:
Zyszko @Zyszko | |
30 listopada 2022 11:18 |
I jeszcze dla zainteresowanych link do księgarni:
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dobre-czasy-jak-zarobic-w-sredniowieczu-autor-pawel-zych/
Paris @Zyszko | |
30 listopada 2022 14:18 |
REWELACJA !!!
I teraz mozna zaczac te starsze dzieci i mlodziez uczyc HISTORII... gratuluje Panu i Malzonce tej SUPER KSIAZKI...
... i sama bardzo sie nia ciesze.
Dziekuje !!!
klon @Zyszko | |
30 listopada 2022 20:04 |
Czekając na przesyłkę z Kliniki Języka czas umilam czytaniem fragmentów oraz propagowaniem treści wśród znajomych. :)
Zyszko @Paris 30 listopada 2022 14:18 | |
30 listopada 2022 22:15 |
To ja dziękuję :-)
Zyszko @klon 30 listopada 2022 20:04 | |
30 listopada 2022 22:16 |
O, bardzo dziękuję za reklamę :-)
klon @Zyszko 30 listopada 2022 22:16 | |
30 listopada 2022 23:11 |
Uściślijmy.
Dobrej marki nie trzeba reklamować. Ja podaję jedynie gdzie jest dostępna :)